wtorek, 18 listopada 2014

Pierwszy żuraw

Z moich wad składasz origami”

Rozmyślałaś o swoim życiu leżąc na łóżku, w sumie to nic cię już nie obchodziło.
Wstań w końcu. - usłyszałaś mój cichy głos. Błagałem cię już chyba dziesiąty raz abyś przynajmniej na mnie spojrzała, chciałem żebyś okazała coś bym mógł wierzyć, że nadal jesteś też tutaj duszą, a nie tylko ciałem.
- Minah - powiedziałem najdelikatniej jak mogłem. Złapałem cię za rękę, a w powietrzu zaczął unosić się zapach zaparzonej przeze mnie przed chwilą zielonej herbaty z cytryną. - Proszę cię, to wcale nie jest moja wina. - Wstałaś. Podeszłaś do biurka i wyciągnęłaś jakieś kartki papieru, zaczęłaś coś składać. Poddałem się. Za dwadzieścia trzy godziny mam opuścić to mieszkanie i stanąć w szeregu jako jeden z żołnierzy.
Minęło parę godzin, ty nadal nie wychodziłaś z pokoju, a ja sam dopiłem twoją zimną herbatę.
Nagle nastała noc. Nagle zrobiło się ciemno i smutno. Nagle wszystkie uczucia jakby wyparowały i uciekły w inne miejsce. Nagle miałem ochotę uciec i schować się pod spódnicę matki, która teraz zamartwiała się co ze mną będzie. Ty nadal się do mnie nie odzywałaś. Składałaś żurawie pracując przy lekko palącej się lampce, która stała na starym, drewnianym biurku.
- Składasz orgiami? - podszedłem do ciebie i wziąłem jednego żurawia do rąk. Wydawało mi się to dosyć zabawne. Prawie wpadłeś w szał, jakby miały wylecieć wszystkie kartki, a później miałbyś złożyć z nich żurawie z origami.
Tak. - pierwszy raz od bardzo dawna się do mnie odezwałaś, chociaż było to tylko jedno słowo to dało mi tak wiele. Już miałem iść do łóżka, gdy usłyszałem twój kruchy głos. - Te żurawie są z naszych wad Sehun.
Rozchmurzasz mnie i składasz origami”
Niebo pokryło się ciemnymi chmurami, z których zaczął padać deszcz. Jeszcze dwadzieścia jeden godzin Sehun, jeszcze dwadzieścia jeden godzin i staniesz się niewolnikiem. Ty nie odzywałaś się do mnie tylko czasami odwracałaś się i spoglądałaś na mnie z pogardą.
- Wiesz Sehun czasami myślałam, że zawsze możemy być blisko siebie. - wypowiedziałaś te słowa cały czas składając żurawie, byłaś tym tak bardzo pochłonięta. Wstałaś. Podeszłaś do mnie i położyłaś głowę tuż obok mojej.
- Wiesz czasami wydaje mi się, że jedynym antidotum dla mojego niepokoju jest ciepło twojego ciała – wtuliłaś się we mnie, a ja wsłuchiwałem się w twój oddech.
Była jeszcze dosyć młoda godzina, gdy ty przysnęłaś. Wyglądałaś tak spokojnie, wyglądałaś jak anioł, który dopiero sfrunął na ziemię.
Obudziłaś się. Znowu podeszłaś do biurka i znowu mechanicznie zaczęłaś składać żurawie.
Godziny mijały, a ja nadal trwałem w bezruchu i czasami tylko zerkałem na to co robisz. Wyjęłaś kartkę. Bazgrałaś coś na niej. Posłałaś mi uśmiech.
Niebo znowu zapłakało. W pewnym momencie wyszłaś z pokoju, a po twoim policzku spłynęło parę łez. Na biurku leżała kartka. Parę ostatnich wyrazów było rozmazanych poprzez twoje łzy.


Sehun-ah. Wiedziałam, że kiedyś nadejdzie ten dzień lecz nie myślałam, że będzie to tak szybko. Jeszcze niedawno pamiętam jak spotkaliśmy się pierwszy raz i wymieniliśmy niewinne uśmiechy. Jeszcze niedawno pierwszy raz złapałeś mnie za rękę i zaprowadziłeś na Namsan Tower. Jeszcze niedawno pokazywałeś mi swój Seul. Niedługo mnie zostawisz. Będę sama. Sama jak palec, a jeszcze ostatnio myślałam, że da się to wszystko odkręcić, że możemy żyć jak chcemy. Że możemy wyjechać albo zostać. Chciałabym żebyśmy przypomnieli sobie kim jesteśmy. Niech nie blaknie pamięć starych zdarzeń. Wiesz co oznacza, gdy złożysz tysiąc żurawi? Oznacza to, że masz jedno życzenie, które się spełni. Wiesz co jest moim? Byśmy zawsze byli przy sobie ekstremalnie blisko. Czasami zasmucasz mnie , czasami rozchmurzasz to przez ciebie składam origami własnego życia.”