„Z
moich wad składasz origami”
Rozmyślałaś
o swoim życiu leżąc na łóżku, w sumie to nic cię już nie
obchodziło.
- Wstań
w końcu. - usłyszałaś mój cichy głos. Błagałem cię już
chyba dziesiąty raz abyś przynajmniej na mnie spojrzała, chciałem
żebyś okazała coś bym mógł wierzyć, że nadal jesteś też
tutaj duszą, a nie tylko ciałem.
- Minah - powiedziałem
najdelikatniej jak mogłem. Złapałem cię za rękę, a w powietrzu
zaczął unosić się zapach zaparzonej przeze mnie przed chwilą
zielonej herbaty z cytryną. - Proszę cię, to wcale nie jest moja
wina. - Wstałaś. Podeszłaś do biurka i wyciągnęłaś jakieś
kartki papieru, zaczęłaś coś składać. Poddałem się. Za
dwadzieścia trzy godziny mam opuścić to mieszkanie i stanąć w
szeregu jako jeden z żołnierzy.
Minęło
parę godzin, ty nadal nie wychodziłaś z pokoju, a ja sam dopiłem
twoją zimną herbatę.
Nagle
nastała noc. Nagle zrobiło się ciemno i smutno. Nagle wszystkie
uczucia jakby wyparowały i uciekły w inne miejsce. Nagle miałem
ochotę uciec i schować się pod spódnicę matki, która teraz
zamartwiała się co ze mną będzie. Ty nadal się do mnie nie
odzywałaś. Składałaś żurawie pracując przy lekko palącej się
lampce, która stała na starym, drewnianym biurku.
-
Składasz orgiami? - podszedłem do ciebie i wziąłem jednego
żurawia do rąk. Wydawało mi się to dosyć zabawne. Prawie
wpadłeś w szał, jakby miały wylecieć wszystkie kartki, a
później miałbyś złożyć z nich żurawie z origami.
Tak.
- pierwszy raz od bardzo dawna się do mnie odezwałaś, chociaż
było to tylko jedno słowo to dało mi tak wiele. Już miałem iść
do łóżka, gdy usłyszałem twój kruchy głos. - Te żurawie są
z naszych wad Sehun.
„Rozchmurzasz
mnie i składasz origami”
Niebo
pokryło się ciemnymi chmurami, z których zaczął padać deszcz.
Jeszcze dwadzieścia jeden godzin Sehun, jeszcze dwadzieścia jeden
godzin i staniesz się niewolnikiem. Ty nie odzywałaś się do mnie
tylko czasami odwracałaś się i spoglądałaś na mnie z pogardą.
- Wiesz
Sehun czasami myślałam, że zawsze możemy być blisko siebie. -
wypowiedziałaś te słowa cały czas składając żurawie, byłaś
tym tak bardzo pochłonięta. Wstałaś. Podeszłaś do mnie i
położyłaś głowę tuż obok mojej.
- Wiesz
czasami wydaje mi się, że jedynym antidotum dla mojego niepokoju
jest ciepło twojego ciała – wtuliłaś się we mnie, a ja
wsłuchiwałem się w twój oddech.
Była
jeszcze dosyć młoda godzina, gdy ty przysnęłaś. Wyglądałaś
tak spokojnie, wyglądałaś jak anioł, który dopiero sfrunął na
ziemię.
Obudziłaś
się. Znowu podeszłaś do biurka i znowu mechanicznie zaczęłaś
składać żurawie.
Godziny
mijały, a ja nadal trwałem w bezruchu i czasami tylko zerkałem na
to co robisz. Wyjęłaś kartkę. Bazgrałaś coś na niej. Posłałaś
mi uśmiech.
Niebo
znowu zapłakało. W pewnym momencie wyszłaś z pokoju, a po twoim
policzku spłynęło parę łez. Na biurku leżała kartka. Parę
ostatnich wyrazów było rozmazanych poprzez twoje łzy.
„Sehun-ah.
Wiedziałam, że kiedyś nadejdzie ten dzień lecz nie myślałam, że
będzie to tak szybko. Jeszcze niedawno pamiętam jak spotkaliśmy
się pierwszy raz i wymieniliśmy niewinne uśmiechy. Jeszcze
niedawno pierwszy raz złapałeś mnie za rękę i zaprowadziłeś na
Namsan Tower. Jeszcze niedawno pokazywałeś mi swój Seul. Niedługo
mnie zostawisz. Będę sama. Sama jak palec, a jeszcze ostatnio
myślałam, że da się to wszystko odkręcić, że możemy żyć jak
chcemy. Że możemy wyjechać albo zostać. Chciałabym żebyśmy
przypomnieli sobie kim jesteśmy. Niech nie blaknie pamięć starych
zdarzeń. Wiesz co oznacza, gdy złożysz tysiąc żurawi? Oznacza
to, że masz jedno życzenie, które się spełni. Wiesz co jest
moim? Byśmy zawsze byli przy sobie ekstremalnie blisko. Czasami
zasmucasz mnie , czasami rozchmurzasz to przez ciebie składam
origami własnego życia.”